A teraz coś bardziej aktualnego. W ten weekend spełniłem moje plany wypieku włoskich ciasteczek bericoccoli i biscotti reali wg przepisu Tessy Capponi - Borawskiej zamieszczonego w magazynie "Kuchnia 2/2012", nie będę ukrywał, że są trochę twardawe, ale do herbaty i kawy idealne. Z czasem nabierają głębszego smaku i robią się bardziej miękkie. Bericoccoli to te okrągłe ciasteczka, a te a'la kopytka to biscotti reali (tzw królewskie ciasteczka). Do wypieku tych pierwszych potrzebowałem kandyzowaną skórkę pomarańczową, a że nie chciało mi się iść od sklepu, to zrobiłem ją sam. Robi się ją bardzo prosto, bo sparzone skórki z pomarańczy gotuje się w szklance wody i szklance cukru, aż duża część wody wyparuje.
A oto przepisy:
BERICOCCOLI:
-15 dag ciemnego miodu,
-1 łyżeczka mieszanych przypraw (gałki muszkatołowej, szafranu (oczywiście nie miałem) mielonego kwiatu muszkatołowego),
-10 dag kandyzowanej skórki pomarańczowej,
-20 dag mąki,
-1 łyżka wody z kwiatów pomarańczy (kapnąłem trochę soku :))
Przygotowanie:
Miód podgrzewamy z przyprawami. Zdejmujemy z ognia, dodajemy kandyzowaną skórkę oraz mąkę, wg mnie 20 dag to za dużo, można dodać mniej. Mieszamy wlewając wodę (sok) z kwiatów pomarańczy, aż powstanie miękkie cisto. Formujemy małe kulki i lekko je zgniatamy. Ciasteczka układamy na blasze wyłożonej pergaminem do pieczenie i trzymamy 15 minut w 180 stopniach.
BISCOTTI REALI:
-20 dag mąki,
-10 dag cukru,
-2 jajka,
-1 białko,
-2 łyżki wody różanej (ja dodałem wody brzozowej z dodatkiem róży)
Przygotowanie:
Mąkę mieszamy z cukrem, całymi jajkami i białkiem. Wlewamy wodę różaną i dalej mieszamy. Cisto będzie nieco lepkie, ale nie przejmujemy się tym :) Na stolnicy oprószonej mąką formujemy wałki i odcinamy jak kopytka. Tym razem wstawiamy je do piekarnika na 15-20 minut o temperaturze 150 stopni.
Te pierwsze ciastka są zdecydowanie twardsze i mają mocny posmak kandyzowanej skórki, gdybym miał je robić jeszcze raz to dodałbym jej o połowę mniej. Ciasteczka prawie się kończą, więc nie jest źle. tera czas na coś poważniejszego, dzisiejsze danie główne - pstrąg w migdałach.
Przepis jest bardzo popularny, ale posiłkowaliśmy się stroną www.kuron.com.pl
Składniki:
-pstrąg
-15 dag płatków migdałów
-2 jajka
-cytryna
-mąka
-masło
-olej
-sól
-estragon
-pietruszka
-cytryna do dekoracji
Przygotowanie:
Pstrąga myjemy i usuwamy łuski, płetwy i głowę (z płetw i głowy zrobiliśmy zupę rybną). Pstrąga trzeba skropić od środka i na zewnątrz sokiem
cytrynowym, natrzeć solą i szczyptą estragonu lub pietruszką i odstawić
na 30 min. W tym czasie można przygotować masełko cytrynowe. Na małej patelni
rozpuścić 1/3 kostki masła, zetrzeć na tarce skórkę z ok. 1/3 wcześniej
sparzonej cytryny dodać do rozpuszczonego masła, wcisnąć sok z całej
cytryny, posypać pietruszką, pomieszać i odstawić. Na trzech talerzach przygotować mąkę, wbite i roztrzepane dwa jajka,
oraz płatki z migdałów (mogą być starte migdały). Rybę trzeba dokładnie obtoczyć w mące, jajku i płatkach migdałowych. Smażyć na
mocno rozgrzanym oleju po obu stronach, aż do osiągnięcia złotej
barwy, u nas ta barwa była bardziej brązowa, ale kto by się tym przejął :) Kiedy ryba była gotowa, wyjęliśmy ją na talerz i polaliśmy masełkiem cytrynowym. Zjedliśmy ją z ryżem, a za "sałatkę" mieliśmy plasterki cytryny. Na ostatnim zdjęciu widać zupę z resztek pstrąga. Dodaliśmy do środka włoszczyznę, sól, pieprz, liść laurowy i ziele angielskie.
OK, napisałem się, ale trochę było zaległości. Smacznego !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz